Naukowcy z uniwersytetów w St. Andrews, Dundee i Edynburgu (Szkocja) wykorzystali model komputerowy, aby przewidzieć los naszej planety za miliardy lat, gdy Słońce będzie świecić coraz jaśniej i goręcej. Temperatura na Ziemi stanie się tak wysoka, że oceany wyparują. Bardzo obniży się poziom tlenu, ciśnienie atmosferyczne wzrośnie i ogromnie zwiększy się zasolenie (z powodu wyparowania oceanów). Ponieważ para wodna jest gazem cieplarnianym, po wyparowaniu oceanów temperatura nagrzewanej przez Słońce Ziemi będzie rosłą jeszcze szybciej i osiągnie poziom o 100 stopni Celsjusza wyższy niż obecnie. W takich warunkach przeżyją tylko bakterie ekstremofilne, radzące sobie z najtrudniejszymi warunkami – bliską wrzenia temperaturą i trującą atmosferą. Prawdopodobnie bakterie skupią się wokół ostatnich zasobów płynnej wody, głęboko pod powierzchnią Ziemi.
W końcu jednak warunki staną się zbyt niesprzyjające nawet dla ekstremofili. Za 2,8 miliarda lat Ziemia zostanie całkowicie pozbawiona życia biologicznego.
Tego rodzaju symulacje powstania i zagłady życia na naszej planecie mogą dostarczyć danych przydatnych do wykrywania nadających się do zamieszkania planet we Wszechświecie. Analizując skład gazów w ich atmosferze można by stwierdzić, czy wskazuje on na obecność organizmów żywych, zwłaszcza bakterii.
Moje pytanie brzmi: Czy jest możliwość, aby naukowcy z NASA wysłali maszynę w kosmos, która będzie potrafiła „utrzymać” odległość między Ziemią, a Słońcem jaka jest teraz, dzięki czemu Ziemia nigdy niebezpiecznie nie zbliży się do Słońca, a tym samym nigdy nie dojdzie do zagłady naszej planety?