Moje pytanie wiąże się m.in. z odpowiedzią na pytanie „Światło z Wielkiego Wybuchu?”. W odpowiedzi na to pytanie znajdujemy stwierdzenie: „długość fali znacznie się wydłużyła ze względu na rozszerzanie się przestrzeni”. Ja jednak nie rozumiem dlaczego długość fali nie jest po prostu większa za przyczyną efektu Dopplera. Gdybyśmy np. ustawili się w centrum po supernowej i spojrzeli na oddalająca się od nas, odrzuconą przez wybuch, otoczkę gazową, która posiadając nadal wysoką temperaturę emitowałaby światło również w naszym kierunku, to przecież przy bardzo dużej prędkości oddalania się, widmo światła tej otoczki będzie przesunięte w kierunku czerwieni. Proces ten nie ma nic z rozszerzaniem się przestrzeni. Dlaczego mikrofalowego promieniowania tła nie interpretuje się podobnie, tj. jako powstałego z oddalającej się materii przed powstaniem z niej galaktyk. Wiadomo, że najdalsze obserwowalne galaktyki są odległe ok. 13,5 mld lat świetlnych, za nimi powinny być np. galaktyki, które jeszcze nie zapaliły gwiazd (i są praktycznie niewidoczne), a jeszcze dalej luźna jednolita bardzo gorąca materia po rekombinacji, uciekająca prawie z prędkością światła. Oczywiste jest tu też, że przy takiej interpretacji wiek Wszechświata należałoby może pomnożyć razy 2 lub więcej, bo przesunięcie od światła widzialnego do mikrofal jest bardzo duże. No i oczywiste pozostaje tu problem jednorodności Wielkiego Wybuchu i tego, że wtedy my musielibyśmy znajdować się w pępku takiego Wszechświata lub co najmniej jego pobliżu. Moim zdaniem, pomimo rejestrowanego mikrofalowego promieniowania reliktowego, teoria Wielkiego Wybuchu bardziej przypomina legendę niż można by uznać ją za prawdę, zwłaszcza wobec „bajek” o osobliwości pierwotnej lub inflacji kosmologicznej.